sobota, lipca 25, 2015

Polski głos na irlandzkiej paradzie (Skibbereen 24.07.2015)

(źródło)
Kto w Polsce słyszał o miejscowości Skibbereen w Irlandii, kto słyszał o jakimś Jeremiahu O"Donovan Rossa? Ja usłyszałam o nim kilka dni temu. Był to irlandzki patriota walczący o wolność dla swojego kraju. Z jego biografii wynika, że angażował się w różne przedsięwzięcia mające pomóc Irlandczykom wyzwolić się spod angielskiej niewoli. W swoich działaniach pamiętał też o Polakach. Prawdopodobnie wiedział, iż znaczenie jego poparcia dla naszych przodków jest niewielkie, ale pod hasłami wsparcia dla  Powstania Styczniowego mógł ukryć hasła czytelne dla Irlandczyków. Walczył o wolność naszą i własnego kraju. I tak miedzy innymi w marcu 1863 roku zorganizował pochód mający poprzeć polskie Powstanie Styczniowe. W nielegalnej manifestacji wzięło wtedy udział kilka tysięcy ludzi. Jeremiah wygłosił wtedy płomienną mowę, w której mówił o wolności dla Polaków, Irlandczyków, ale i dla wszystkich narodów.





Wątpię, by głos tego wsparcia dotarł do polskich powstańców, ale idea wspaniała, zaangażowanie godne podziwu. Nie dziwi więc ogromny szacunek do tego człowieka - ma on w Irlandii swoje pomniki, muzea; jego imieniem nazwane są parki, mosty, kluby sportowe.
W stuletnią rocznicę śmierci tego patrioty w małej miejscowości na południu Irlandii zorganizowano paradę przypominającą pochód sprzed 152 lat. Mieszkańcy Skibbereen przebrani w stroje z tamtego czasu przygotowali widowisko, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Źródło - tam też więcej zdjęć
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po przybyciu do Skibbereen to dekoracje. Większość witryn sklepowych była przygotowana na ten wieczór -  plakaty z planem imprezy, z podobizną Jeremiaha, drobiazgi  w stylu vintage - zegarki, stare książki i druki, biżuteria, filiżanki. Przed jednym ze sklepów była nawet dekoracja z ehm..., elementami martwej natury.
Po drugie, zaangażowanie mieszkańców - w zakładzie fryzjerskim panie układały fryzury, na ulicy można było kupić nietypowego fast fooda - pieczonego ziemniaka:) Wzdłuż głównej ulicy stały zaparkowane typowe irlandzkie wozy. I przebrania. Kilkaset osób w strojach stylizowanych na te sprzed ponad stu lat - od dzieci w wózkach po starszych wspartych o laski bądź parasole.
Po trzecie - godzina, o której wszystko się zaczęło. Ulice były zamknięte od 19-tej, a parada wyruszyła o 22-giej. Wtedy też rozpalono nietypowe pochodnie i ruszyła orkiestra.


Nie było żadnych barierek, więc w paradzie mógł wziąć udział każdy. Oczywiście nie zabrakło Polaków - z Cork przyjechał autobus z ludźmi w strojach ludowych, w barwach narodowych. Byli też harcerze - między innymi moja córka.  Najbardziej jednak  mnie wzruszyli Irlandczycy z transparentami głoszącymi wolność dla Polski. Wiem, że Powstanie Styczniowe to historia, ojczyzna cieszy się wolnością, ale uczestniczenie w takiej imprezie, w kraju, gdzie Polaków żyją tysiące, było niezwykłym przeżyciem. Nie tylko mi zakręciła się w oku łza wzruszenia. Zwłaszcza w chwili, gdy zaczęliśmy śpiewać hymn narodowy...


Zwróćcie uwagę na napis na latarni







Jeremiah O'Donovan Rossa (patriota, ale i ojciec osiemnaściorga dzieci)

Moja nieudolna stylizacja


Moja córka (ta z prawej) z wiceambasadorem Polski w Irlandii 





Na koniec uczestnicy zaśpiewali tę pieśń



2 komentarze:

  1. Przeczytałam z rosnącym zainteresowaniem. Ale wydarzenie! W życiu bym się nie spodziewała. To naprawdę wzruszające, że są takie inicjatywy. A twoja stylizacja wcale nie jest nieudolna :)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było bardzo wzruszające, niesamowite przeżycie! O takich wydarzeniach powinni mówić w polskich mediach!

      Usuń