środa, maja 04, 2016

Festiwalowe propozycje - "Płaczący chłopiec" Agnieszki Bednarskiej i "Jutro zaświeci słońce" Joanny Sykat

W Polsce zaczęły się matury. Moja córka swoje egzaminy maturalne, tzw. leaving cert zaczyna dopiero za miesiąc. Jednak już odczuwam stres. Dziś na przykład zdawała egzamin z LCVP. Punkty dziś uzyskane będą na świadectwie maturalnym. I tak co chwilę. Jutro bowiem jedzie do Dublina na egzamin wstępny na studia. I jak tu zachować spokój?!
Dzięki czytaniu udaje mi się na chwilę uciec od codzienności. Nie zawsze są to proste ucieczki. Krótko napiszę o przeczytanych ostatnio książkach zgłoszonych do Festiwalu Literatury Kobiet.
Duże wrażenie zrobił na mnie "Płaczący chłopiec" Agnieszki Bednarskiej. Jest to historia pewnego obrazu, a raczej ciążącej podobno  na  nim klątwy. Jak to możliwe, że w domach, w których pojawia się portret Dominika po jakimś czasie wybucha pożar? Czemu ogień niszczy wszystko poza obrazem? Niewiarygodne, prawda? Co ciekawe, autorka nie wymyśliła tej historii od podstaw. Fabułę swojej powieści oparła o znaną i wielokrotnie w różnych mediach poruszaną sprawę tajemniczych pożarów. Można o nich przeczytać np. TU.



Carl styka się z portretem chłopca aż dwa razy. Gdy był dzieckiem, w pożarze zginęli jego rodzice, po wielu latach ginie jego babcia. Te dwie tragedie łączy portret płaczącego chłopca. Czy to zbieg okoliczności? Carl nie chce tego sprawdzać i ryzykować. Jest zdecydowany zniszczyć obraz.
Jednak jego przyjaciółka, Danielle, nie zgadza się na to. Jest oczarowana postacią przedstawioną na obrazie. Chce rozwiązać zagadkę malowidła i prosi o czas na poznanie historii portretu. Chce dowiedzieć się, czy naprawdę wisi nad nim klątwa. Kobieta zaczyna podążać za śladami, jakie pozostawił portret. Odnajduje ludzi, którzy pomagają jej odkryć sekret tajemniczego Dominika.
Aby historia nie wydała się Wam banalna czy dziwna na wstępie musicie sobie przypomnieć romantyczne zapytanie z ballad Mickiewicza. Czy bardziej do Was przemawia czucie i wiara czy mędrca szkiełko i oko? Czy dopuszczacie do siebie wiarę w istnienie niewyjaśnionych tajemnic? Główna bohaterka w pewnym momencie uświadamia sobie, iż nie szuka odpowiedzi na pytanie, czy portret ma nadprzyrodzoną moc, zakłada raczej, że on ma tę moc i chce się jedynie dowiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Jeśli Was nie interesuje taka hipoteza, to nie wiem, czy warto wchodzić w świat stworzony przez Agnieszkę Bednarską. Nie wiem, czy mogę Wam tę powieść polecić, pomimo że w ciekawy sposób łączy historię, mistykę i warstwę obyczajową. Jest sugestywna, autentyczna i niezwykle klimatyczna. Ale jeżeli nie interesują Was mroczne historie to nie sięgajcie po tę książkę. W internecie można znaleźć tytułowy portret, chciałam go nawet tu zamieścić, ale przyznaję, że się bałam. Czy to wystarczy za przestrogę? Czy będzie raczej rekomendacją?

Zupełnie inną książką jest powieść Joanny Sykat "Jutro zaświeci słońce". Była to dla mnie trudna lektura. Wyczerpująca emocjonalnie i  tym wbiła mi się w pamięć. Traktuje o trudnej relacji matki i córki. Składa się z kilkudziesięciu rozmów, ale to nie są typowe rozmowy, to raczej odpowiedzi na nieznane czytelnikowi pytania. Miałam wrażenie, że powieść to zapis terapii, w której uczestniczy narratorka - opowiada o różnych odcieniach bycia córką, niekochaną córką.  Anita wspomina swoje dzieciństwo.  Przypomina sobie wiecznie niezadowoloną i krytyczną wobec jej zachowań i wyborów matkę oraz wycofanego ojca. Z sentymentem zaś wspomina babkę, która dawała jej wszystko to, czego rodzice dać nie chcieli bądź nie mogli.  Dziewczynie zawsze towarzyszył paraliżujący strach, że cokolwiek zadecyduje samodzielnie - nie uda się. Anita analizuje swoje relacje z chłopakami, mężczyznami i widzi, jak trudno jej wyzbyć się poczucia niższości, nie wierzy w ich sympatię, w bezinteresowność uczucia. Mówi o mężu, który nie mógł wytrzymać jej miotania się między potrzebą matczynej miłości, a strachem przed jej komentarzami. Opowiada o tym, iż wzrastała w poczuciu, że jest niekochana, nigdy nie usłyszała słów wsparcia, czuła się odrzucona, czasami niemalże przezroczysta. Anita, niekochana córka, wrażliwa kobieta, marzyła o tym, by zostać pisarką. Napisała nawet książkę. Wydała ją. A potem zamiast  się cieszyć pozytywną reakcją czytelników i krytyków, to mówi o braku pewności siebie. Kobiecie zdawało się, iż nie zasłużyła na sukces. Matka przecież wmawiała jej, że trzeba mieć porządną pracę, stały etat, odkładać na emeryturę.
Książka jest o tym, iż niekochane córki żyją inaczej. Jest o bolesnych bliznach "na życiu". O tym, ile pracy trzeba włożyć w to, aby z taką blizną nauczyć się żyć. I o tym, jakie to jest trudne.
 Była to dla mnie wymagająca książka. Pełna trudnych skojarzeń, Sama wiele sobie przypominałam, układałam w głowie na nowo dawno słyszane słowa. Już teraz sobie z nimi radzę. Chyba... Joanna Sykat pięknie pisze, tworzy autentyczne obrazy, posługuje się świetnym stylem. Z przyjemnością czytałabym tę nostalgiczną, melancholijną książkę, gdyby nie to, że czułam ból.
Tytuł podtrzymywał moją nadzieję i dzięki niemu nie odłożyłam książki. Jej lektura była dla mnie formą terapii. Wiem, że "Jutro zaświeci słońce". Wiem, iż świeci też dla mnie.
Każde dzieciństwo jest inne. Każde pozostawia ślad, wpływa na dorosłe życie. Rola rodziców jest bezsprzeczna. Mam nadzieję, że moje dzieci wiedzą, iż mogą na mnie liczyć. Chciałabym, żeby czuły moje wsparcie i miłość...
Przedstawione dziś książki przeczytałam już jakiś czas temu, ale ciągle we mnie siedzą. Do mnie trafiły. Sprowokowały do przemyśleń. I to w nich jest cenne.


2 komentarze: